20 champagne
blizny potrądzikowe
pierre rene
Pierre Rene Skin Balance
podkład
test
trądzik
Cześć!
Sesja zakończona powodzeniem, więc mogę spokojnie wrócić do postów :) Nie wiedziałam za bardzo od jakiego produktu mam zacząć. Trochę się tego wszystkiego uzbierało, ale zauważyłam, że skończył mi się mój Revlon Colorstay, więc byłam zmuszona do otworzenia nowego nabytku- Pierre Rene Skin Balance.
Jako, że jestem posiadaczką bardzo jasnej karnacji, mam niesamowicie wielki problem z dobraniem koloru podkładu. Do tego skóra, jak pewnie u większości polskich dziewczyn, ma żółte tony. Niestety na naszych sklepowych półkach mamy prawie same "różowe" podkłady, co znacznie komplikuje sytuację. Wiecznie szukam ideału, mieszam, tworzę Bóg wie co, ale wciąż nie jest to coś, co pasuje idealnie do mnie. Jasna karnacja ogólnie źle wpływa na moje samopoczucie. Wiecznie wyglądam jak chora, zaniedbana i niewyspana. Nic do mnie nie pasuje, nic na mnie nie wygląda dobrze. Pamiętam, że kiedyś nawet mnie to bawiło, bo fajnie było wykorzystać ten chorobowy wygląd do symulacji na zajęciach wychowania fizycznego czy w momencie kiedy zwyczajnie nie chciało mi się siedzieć w szkole. Proszę pod żadnym pozorem tego nie powtarzać! :) No ale faktycznie.. tak było. Dzisiaj, kiedy nie chcę wyglądać jak trup, nakładam na siebie samoopalacz od którego jak na razie odpoczywam. Kiedy jednak mam już ten samoopalacz na sobie włącznie z twarzą, świetnie pasuje do mnie podkład Maybelline Affinitone w kolorze 03 Light Sand Beige. Tylko w takim wydaniu tworzę jedną całość i nie mam odciętej głowy od reszty ciała.
Ostatnio trafiłam w internecie na podkład Pierre Rene Skin Balance w odcieniu 20 Champagne. Podkład zbierał dość dobre recenzje i przede wszystkim "NIE MIAŁ ON POSIADAĆ RÓŻOWYCH TONÓW". Skuszona i ceną (zapłaciłam tylko ok. 30 zł razem z przesyłką) i brakiem efektu świnki Pigi, zwyczajnie ten podkład zamówiłam.
Podkład posiada wygodną pompkę, która na prawdę sprawdza się przy korzystaniu z produktu. Dzięki niej dostaję taką ilość, jaka jest mi aktualnie potrzebna i produkt na pewno będzie bardziej wydajny. Opakowanie też nie jest problematyczne, ale lepiej uważać żeby tej szklanej buteleczki nie rozbić. Co z kolorem? Niestety.. Po nałożeniu odrobiny na rękę, zobaczyłam ten sam, znienawidzony, przebijający się róż. Pierwsze wrażenie po nałożeniu go na twarz nie było lepsze. Zapewne nie widać tego na zdjęciach, ale w rzeczywistości niestety tak jest. Mam wiele zaczerwienień przez wciąż obecne przebarwienia potrądzikowe, więc dlatego wygląda to u mnie tak a nie inaczej. Wypada on jednak lepiej niż w przypadku używania słynnego Revlona ColorStay w odcieniu 110. Nie zbyt różni się od wyglądu mocno kryjącego, wodoodpornego Dermacolu w odcieniu 208, ale w porównaniu do niego nie jest brudzący (na pewno zrobię porównanie tych trzech podkładów).
Podkład nosiłam prawie cały dzień bez żadnych poprawek (nigdy ich nie robię :D) i moim zdaniem wygląda całkiem dobrze. Przebarwienia są zakryte, nie stworzył efektu maski i nie zrolował się. Nałożyłam go bezpośrednio na skórę, bez żadnych kremów nawilżających ani baz. Nie uwydatnił mi zbyt mocno niedoskonałości, co np. zdarza mi się baardzo często przy ColorStay, który matuje jak dla mnie nawet zbyt mocno (moja skóra ma różne fazy- kiedyś ten mat akceptowała). Gdyby tak pominąć strefę blizn, to podkład wygląda całkiem naturalnie. Nie widzę też żadnych ubytków na linii żuchwy spowodowanych noszeniem szalika. Podkład nie ciemnieje, za co wielki plus. Nawet mogłabym powiedzieć, że lekko się rozjaśnił i nie wyglądał tak różowo. Najlepiej nakładać go gąbeczką ruchem wklepująco- rozcierającym. Raczej słabo sprawdzają się tu inne techniki. Proces wysychania produktu na skórze jest troszkę dłuższy, ale dzięki temu możemy dłużej nim popracować. Plusem jest też to, że możemy go bez problemu dokładać. Jako produktu do zakrywania przebarwień, które przebijają się przez podkład, zawsze używam właśnie tego samego podkładu.
Miałam też okazję poddać go dzisiaj testowi na wodoodporność. Spędziłam całe dwie godziny na basenie nie oszczędzając go kompletnie. Oto rezultat:
Moim zdaniem nie wypadł tu zbyt dobrze, ale wciąż jest niewielka warstwa podkładu, która stara się wyrównywać koloryt i nieco zakrywać przebarwienia. Wcześniej testowałam na basenie podkład Dermacol i.. niestety nie zostało po nim śladu. Zdaję sobie sprawę z tego, że ten test był dość ostry i wystarczyło by tu tylko zwilżenie twarzy w stylu "krople deszczu", ale gdyby ktoś z Was postanowił jednak zabrać go na basen, to już wie czego może oczekiwać. Deszcz przetrwa na pewno.
Będę dalej używać tego podkładu i zapewne zrobię jakiś UPDATE tej notki.
Jak na razie, pomijając kolor jest to na prawdę dobry podkład. Według mnie nawet lepszy od Revlon ColorStay. Na dzień dzisiejszy za tak małe pieniądze.. Polecam :)
Miałyście może styczność z tym podkładem?
Trzymajcie się
Pierre Rene Skin Balance

Cześć!
Jako, że jestem posiadaczką bardzo jasnej karnacji, mam niesamowicie wielki problem z dobraniem koloru podkładu. Do tego skóra, jak pewnie u większości polskich dziewczyn, ma żółte tony. Niestety na naszych sklepowych półkach mamy prawie same "różowe" podkłady, co znacznie komplikuje sytuację. Wiecznie szukam ideału, mieszam, tworzę Bóg wie co, ale wciąż nie jest to coś, co pasuje idealnie do mnie. Jasna karnacja ogólnie źle wpływa na moje samopoczucie. Wiecznie wyglądam jak chora, zaniedbana i niewyspana. Nic do mnie nie pasuje, nic na mnie nie wygląda dobrze. Pamiętam, że kiedyś nawet mnie to bawiło, bo fajnie było wykorzystać ten chorobowy wygląd do symulacji na zajęciach wychowania fizycznego czy w momencie kiedy zwyczajnie nie chciało mi się siedzieć w szkole. Proszę pod żadnym pozorem tego nie powtarzać! :) No ale faktycznie.. tak było. Dzisiaj, kiedy nie chcę wyglądać jak trup, nakładam na siebie samoopalacz od którego jak na razie odpoczywam. Kiedy jednak mam już ten samoopalacz na sobie włącznie z twarzą, świetnie pasuje do mnie podkład Maybelline Affinitone w kolorze 03 Light Sand Beige. Tylko w takim wydaniu tworzę jedną całość i nie mam odciętej głowy od reszty ciała.
Ostatnio trafiłam w internecie na podkład Pierre Rene Skin Balance w odcieniu 20 Champagne. Podkład zbierał dość dobre recenzje i przede wszystkim "NIE MIAŁ ON POSIADAĆ RÓŻOWYCH TONÓW". Skuszona i ceną (zapłaciłam tylko ok. 30 zł razem z przesyłką) i brakiem efektu świnki Pigi, zwyczajnie ten podkład zamówiłam.
OD PRODUCENTA:
... postanowiłam to sprawdzić.

Podkład nosiłam prawie cały dzień bez żadnych poprawek (nigdy ich nie robię :D) i moim zdaniem wygląda całkiem dobrze. Przebarwienia są zakryte, nie stworzył efektu maski i nie zrolował się. Nałożyłam go bezpośrednio na skórę, bez żadnych kremów nawilżających ani baz. Nie uwydatnił mi zbyt mocno niedoskonałości, co np. zdarza mi się baardzo często przy ColorStay, który matuje jak dla mnie nawet zbyt mocno (moja skóra ma różne fazy- kiedyś ten mat akceptowała). Gdyby tak pominąć strefę blizn, to podkład wygląda całkiem naturalnie. Nie widzę też żadnych ubytków na linii żuchwy spowodowanych noszeniem szalika. Podkład nie ciemnieje, za co wielki plus. Nawet mogłabym powiedzieć, że lekko się rozjaśnił i nie wyglądał tak różowo. Najlepiej nakładać go gąbeczką ruchem wklepująco- rozcierającym. Raczej słabo sprawdzają się tu inne techniki. Proces wysychania produktu na skórze jest troszkę dłuższy, ale dzięki temu możemy dłużej nim popracować. Plusem jest też to, że możemy go bez problemu dokładać. Jako produktu do zakrywania przebarwień, które przebijają się przez podkład, zawsze używam właśnie tego samego podkładu.
![]() |
Nos, który okazywał się częstym problemem u innych przy tym podkładzie również jest w dobrej formie. Jedynie pojawiło się niewielkie załamanie. Nie oszczędzam go w zimie jeśli chodzi o chusteczki :D |
![]() |
Tu zdecydowanie widać, że za różowy kolor podkładu odpowiadają moje różowe przebarwienia. |
Moim zdaniem nie wypadł tu zbyt dobrze, ale wciąż jest niewielka warstwa podkładu, która stara się wyrównywać koloryt i nieco zakrywać przebarwienia. Wcześniej testowałam na basenie podkład Dermacol i.. niestety nie zostało po nim śladu. Zdaję sobie sprawę z tego, że ten test był dość ostry i wystarczyło by tu tylko zwilżenie twarzy w stylu "krople deszczu", ale gdyby ktoś z Was postanowił jednak zabrać go na basen, to już wie czego może oczekiwać. Deszcz przetrwa na pewno.
Będę dalej używać tego podkładu i zapewne zrobię jakiś UPDATE tej notki.
Jak na razie, pomijając kolor jest to na prawdę dobry podkład. Według mnie nawet lepszy od Revlon ColorStay. Na dzień dzisiejszy za tak małe pieniądze.. Polecam :)
Miałyście może styczność z tym podkładem?
Trzymajcie się
0 comments:
Prześlij komentarz